sobota, 20 marca 2010

Ciemna strona hobby - zakupoholizm

Wszyscy wiecie jak to działa. Teoretycznie miało to być hobby oparte na trzech filarach: graniu, malowaniu i kolekcjonowaniu. Niestety trzeci aspekt zdaje się w wielu przypadkach górować nad pozostałymi.

Nie inaczej staje się z red_gobbo...

Jak pewnie wiecie, nie jestem graczem. Do tej pory uważałem siebie za początkującego malarza-hobbystę z ambicjami i dobrymi podstawami, żeby zostać naprawdę niezłym. Teraz jednak zaczynam siebie postrzegać przede wszystkim jako kolekcjonera zakupoholika.

No bo jakże inaczej można na to spojrzeć, skoro kupowanie sprawia mi frajdę i robię to coraz częściej? Nie jest to usprawiedliwione, no bo zawsze mówię sobie, że chciałbym grać dopiero jak będę miał pomalowaną armię - a co i rusz dokupuję figurki, zamiast malować stare. Zacząłem nawet upubliczniać moje zakupy w stosunku do pomalowanych figurek (tzw. Postanowienie 2010), ale to też nie powstrzymuje lawiny zakupowej...

Potrzebne mi nowe postanowienie. Model ładnie wyglądają sklejone - więc postaram się je przynajmniej oczyścić i poustawiać na półce. Mają tam stać i motywować mnie do malowania. W teorii dobry plan, powoli sobie je skrobię, ale patrzenie na ma odwrotny skutek od zamierzonego - tylko się zastanawiam czego mi brakuje i co "muszę" jeszcze kupić, żebym, jak zacznę już grać (oczywiście 100% pomalowanymi), miał czym wygrywać. I znów zamiast z pędzlem przy parapecie (tam w tej chwili najczęściej maluję), ląduję z myszką na allegro...

No to może niech moje hobby przynajmniej samo się utrzymuje? Też dobry pomysł, nie? Niby coś tam można uciułać na malowaniu (polecam się), ale i z tym jest problem. Twoja kolekcja modeli pomalowanych się nie powiększa, a w dodatku nowe zlecenie jest doskonałym pretekstem na zaplanowanie nowych zakupów. I to jeszcze pal licho, jak na planowaniu się skończy. U mnie zazwyczaj powoduje to od razu kupowanie. A potem, jak dostaję zapłatę, zazwyczaj też ją przepijam przekupuję - czyli skutkuje to zdwojeniem wysiłków w tej, niemalże alchemicznej, zamianie papieru w plastik...

OK, w takim razie może coś sprzedam, żeby odzyskać część kasy? W ten sposób zmniejszy się liczba moich niepomalowanych modeli, czyli prawie jakbym coś pomalował dla siebie. Ale one wszystkie są takie ładne... A w dodatku potrzebne do mojej super-rozpiski... Hej! Czy nie powinienem mieć jeszcze dwóch squig-hopperów? Sprawdźmy co tam na all...

No a kiedy nawet się przemożesz i coś tam wystawisz (udało mi się ostatnim razem wyskrobać kilkadziesiąt złociszy z moich tak-bardzo-potrzebnych bitsów), to co potem? Dobrze wiesz, że te pieniądze i tak tam wrócą. W najgorszym wypadku możesz skończyć wydając je podwójnie - raz po(dczas) aukcji, a drugi po otrzymaniu wpłaty. Mi się tak właśnie udało...

Cóż więc Nam, biednym uzależnionym pozostaje? Chyba tylko przyznać się do swojej słabości... Oto moje wyznanie.

Co kupiłem? Raczej co zacząłem kupować :) Orki do Czterdziestki! Jak dobrze wiecie mam już oddział małych zielonych łobuzów. Teraz pora na prawdziwe WAAAAAGH!!!!!!!!1!11razrazjeden


Zakupy zacząłem od Assault on Black Reach. Doskonały zakup dla wszystkich, którzy chcą zacząć 40K. Jak się okazało, doskonały nawet dla tych, którzy zaczynać nie planowali (patrz biedny, wciągnięty w nałóg red_gobbo). Zestaw jest jednak jak najbardziej wart zakupu. Znajdziemy w nim zasady, znaczniki i nawet kostki (tych mi jednak nie brakuje - jeszcze kiedyś wspomnę więcej o mojej kolekcji), czyli pełny zestaw startowy. Ale nie ma się co oszukiwać, przyciągnie nas do tego pudła przede wszystkim masa figurek w niewygórowanej (jak na GW) cenie.


Jakościowo - są to standardowe modele GW. Jedyną różnicą jest mniejsza ilość części z jakich się składają. Jednakże nie uważam tego za wadę. Tak naprawdę pomysł składania modeli na sucho (bez potrzeby użycia kleju) jest bardzo dobry. Już po kilkudziesięciu minutach zabawy z nożykiem miałem już gotowe obie strony konfliktu i znając zasady mógłbym zacząć grać. Jak jednak wiecie, nie o to mi chodziło. Ale pomysł szybkiego montażu moim zdaniem trafiony.

Myślelibyście (na początku się nad tym zastanawiałem), że takie same pozy będą dla Was problemem. Nie wydaje mi się. Mówię co prawda z punktu widzenia gracza zbieracza Orków, ale jest to stwierdzenie prawdziwe chyba dla wszystkich. Podobne modele będą występowały nawet jeśli kupicie normalne zestawy. Ponadto czterdziestka ma pod tym względem taką zaletę, że modele nie stoją w równych rzędach jak w Fantasy, więc atak klonów nam raczej nie grozi. W dodatku mam wrażenie, że modele i tak są dużo bardziej zróżnicowanie niż w Battle of Skull Pass. Tutaj Orkowie mają 10 różnych ciałek + dwie części dowolnie wybierane/mocowane, ile mają skullpasowe gobliny?


Chciałbym opisać każdy rodzaj modelu pod względem różnic z wersją z regularnego pudełka, ale:
  1. nie mam dla wszystkich modeli takiej możliwości, 
  2. nie mam jeszcze porównawczych zdjęć, 
  3. to chyba temat na osobnego posta (chcielibyście?). 
Na przykład weźmy Orkowych Boyzów. Pozycja ciała i jednej z rąk jest z góry ustalona (jedna część) - w większości przypadków sklejając wieloczęściowe modele i tak byśmy je ustawili bardzo podobnie, więc nie jest to żaden minus. Jedna ruchoma ręka ciągle zostawia pole do popisu (wzniesiona nad głowę Slugga naprawdę robi różnicę), a szeroki wybór głów jeszcze je zwiększa. Big Shoota jest za to inny niż w wersji z pudełka (trzyma guna obiema rękami, a i sama spluwa jest inna).
Ale jak mówiłem, od AoBR się tylko zaczęło. Tak jak z Fantasy, tutaj też chciałem mieć grywalny zestaw. Poza tym modele zupełnie mnie urzekły. Kolejnym zakupem było ustrzelenie okazji na Lootas/Burnas. Nowego box'a trafiłem za 47PLN z przesyłką, więc idealnie mieściło się to w moich wytycznych (kupuj tylko to co potrzebne do rozpiski, do 2/3 ceny sklepu internetowego jeśli towar jest nowy, 1/2 jeśli jest używany).

 Też planuję napisać recenzję/porównanie tych modeli.

Następne zakupy to:
  • kolejny Mob Boyz'ów z AoBR (praktycznie zamiana cenowa za termosy - i jeszcze zostało na browarka, Terminatory poszły tylko dla tego, że te ze Space Hulka są ZA ładne i jakiekolwiek zwykle wyglądają przy nich słabo; no chyba że te nowe Sanguinary Guards i Death Company, mniam!),
  • zestawik częsci zawierający: 
    • około 15 Boyz z pudełka (bez opcji Shoota, ale za to z Big Shoot'ami i Rokit Launcher'ami),
    • trzy korpusy Nobów (nawet jeden Power Klaw się trafił),
    • sklejonego i podkładowanego Runt Herdera,
    • 5 kolejnych nowych Grotzów (a zastanawiałem się skąd wezmę ich paru na obsługę maszyn/pojazdów),
    • i pomyśleć, że tyle można utrafić za pięć dych z rozmazanego zdjęcia ;)
  • jeszcze jeden zestaw Boyzów z AoBR plus na wpół sklejonego Trukka (jeszcze w transporcie)
I na tym na pewno się nie skończy. W planach jest jeszcze upolowanie jakiegoś wielkiego pudła. Najpewniej Ork Megaforce, bo motorki i Battlewagon (pewnie nie jeden) się na pewno przydadzą :) A Shoota Boyz i jeszcze więcej Lootas oraz Burnas też będą miały co robić. A do tego jeszcze kiedyś Killa Kans, Deff Dread, Kommandos, Tankbustas, nowe Buggy...

Nazywam się red_gobbo i jestem zakupoholikiem.

9 komentarzy:

  1. Powiem szczerze bitewniaków się nie tykam. Boję się właśnie pułapki "zakupoholizmu".

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak, znam to. W pewnym momencie toniesz w figurkach i nie masz nawet motywacji do malowania ich, bo co byś nie zrobił, pomalujesz najwyżej czubek góry lodowej. Każda recepta wymaga odrobiny silnej woli... np. mocne postanowienie, że ile figurek pomalowałeś ostatnio, tyle możesz kupić. Czyli np. malujesz oddział 20 ludków, to możesz sobie taki kupić. Przecież ze sklepu nie ucieknie. No i tu pojawia się małe ale - co zrobić, kiedy na ebayu pojawia się rzadki okaz? Przecież koło archiwalnych figurek, których nie można kupić nawet w online store, nie da się przejść obojętnie. Tak, tak... wszelkie takie mocne postanowienia mają swoje wady.

    Cieszę się, że póki co wkręcają mnie tak systemy na miarę Mordheim, albo DBA, gdzie nie trzeba wielu figurek. Armię do WH40k mam w planach, a nawet składam i maluję te nieszczęsne groty, ale jakoś mój zakupoholizm tę grę omija. Deff Dread, Killa Kans i motory będę składać z części własnych lub innych odpadków, więc przynajmniej do czasu posiadania całej armii, kiedy obudzi się chęć kolekcjonowania, a nie tylko zbierania do gry, mam spokój ;)


    P.S. Ale też mam AoBR w szafie, straszy mnie po nocach :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Haaaaa, skąd my to znamy!

    Zakupoholizm dotyka 99% zbieraczy figurkowych - niestety nie jesteś odosobniony Red_Gobbo. Cierpimy na to wszyscy. Jak na razie udało mi się powstrzymać "nałóg", ale to głównie z powodu innych, ważniejszych, muzycznych wydatków. Też stawiam sobie obietnicę, że najpierw skończę malować Battleforce Cadian i baterię 88 mm zanim kupię coś nowego, ale wiem już, że przy systemie FoW się złamię. Gdy tylko będę miał wolne środki, to pędzę do sklepu kupować Pionierów, Tygrysa, StuGi... A potem trzeba będzie dokupić gwardzistów, wsadzić ich w Chimery, dokupić Bazyliszki...

    Tak, zakupoholizm jest złem w czystej postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Porownajcie to z grami karcianymi. Na 10 boosterow trafia sie jedna rzadka karta... Czlowiek kupuje i kupuje a tony kartonikow zawalja mieszkanie. Miałem kumpla, w czasch Doom Troopera, ktory tapetował sobie sufit commonami. :-) Nie pytalem wprawdzie ile wydal na to,ale mysle ze mialby ladna armijke do Wh40k albo Warzone. Caly czas za to jeczal, ze ludki sa za drogie... Problem w tym ze latwiej bylo mu uskrobac 10 pln na booster niz 35 pln na blister.

    Przez ostanie pare lat, paru moich kumpli odeszlo od hobby. Po prostu oddawali mi swoje zbiory. Zal nie wziac a sprzedac szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wydaje mi się, że to podobny problem jak z karciankami kolekcjonerskimi. Przy figurkach jednak "coś" kupujesz. Głównym problemem jest to, że masz ogrom modeli poupychanych po pudełkach i niewymalowanych - i tego właśnie szkoda.

    Dlatego staram się wszystko przynajmniej oczyścić i skleić - żeby było chociaż na co popatrzyć. A jak już wymalujesz to jesteś całkowicie usprawiedliwiony ;)

    Inna sprawa, jak się swoimi modelami gra. Też wtedy kupujesz modeli za 3000pkt. żeby móc jakieś 2250 porządne (i w miarę elastyczne) wystawiać. Ale używasz je bez względu na to, czy są pomalowane, czy nie.

    Ja tam kupować lubię i i tak pewnie nie przestanę (dobrze by było, gdybym chociaż ograniczył). No bo z tego przecież się ma frajdę. Nawet jeśli tylko raz na jakiś czas zajrzy się do tego pudła... (potrafię siedzieć nad moim godzinkę - wyciągając coraz to bardziej zaszyte skarby i samemu się nimi czasem zaskakiwać)

    Pozdrawiam,
    red_gobbo

    OdpowiedzUsuń
  6. Lektura Twojego artykułu skłoniła mnie do odrzucenia anonimowości i spojrzenia prawdzie w oczy:

    JESTEM ZAKUPOHOLIKIEM!

    Niestety świadomość, że inni cierpią na podobną przypadłość, ba, wydają więcej (wszak figurki GW są droższe niż moje laleczki w skali 15mm) na swoje zabawki, sprawia, że przy następnym zakupie będę miał mniejsze wyrzuty sumienia.

    Pozdrawiam!

    PS. Lubię takie blogi jak Twój. Zawiera nie tylko ładne zdjęcia, ale także bardzo ciekawą treść. Super!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję odwagi Yori!

    Zauważyłem jednak, że taka "grupa wsparcia" wspiera, ale zakupy :D Niech i tak będzie!

    Dzięki za słowa uznania! Warto pisać :)

    Pozdrawiam,
    red_gobbo
    (sprawdzając w drugim oknie status kolejnego zamówienia z Maelstrom)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę że nie tylko ja kupuję figsy do Wh40k dla samego malowania :) I też Orków :P

    OdpowiedzUsuń